

Jedzenie miało to do siebie, że nie zawsze było. To był dość duży szok dla naszych organizmów po luksusowych wręcz warunkach w zamku, gdzie mieliśmy większość naszych zachcianek i zbalansowaną dietę. Łatwiej więc było przystosować się osobom spoza sfory, takim jak Aureon, które zwyczajnie żyły tak od dawna i nie stanowiło to dla nich niczego nienormalnego. Osobiście miałam to szczęście wybierania surowego mięsa i dosyć 'naturalnie' przyrządzonych potraw, więc zmiany nawyków żywieniowych nie odbiły się na mnie tak bardzo. Pomijając fakt, że byłam ranna i potrzebowałam jeść więcej i zdrowiej, było całkiem nieźle.
— Brooklyn? — zaczepił mnie Prestian.
Było to po moim pierwszym powrocie ze zwiadu, już w trakcie postoju. Ogłosiłam, że wyruszamy po świcie, odpowiedziałam na kilka pytań i szykowałam się do snu.
— Tak? — nieznacznie się wyprostowałam.
— Grupie mogłoby przydać się krótkie, podstawowe przeszkolenie medyczne przed wyruszeniem. Idziecie bez medyków. — Odparł samiec.
Miał rację. Cholera, miał rację. Przecież jeśli coś się wydarzy, będzie problem.
— Mógłbyś się tym zająć przed naszym wyruszeniem, rano? Chcę, aby dziś już odpoczęli. — Poprosiłam.
Prest? || 241 słów || Bezwen :')
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz