3.17.2020

Od Senshi cd Prestiana – Grupa I

    Fakt, że trafiłyśmy na postój całej grupy był poniekąd cudem. Zawsze mogłyśmy przecież zdecydować się na powrót do domu, w którym czekałaby na nas gromada wilków i prawdopodobnie niewolnictwo. No, dobra. Swallow trafiła. Ja trafiłam do wielkiej dziury, z której wyciągał mnie mój brat i nowa alfa całego tego zgromadzenia. Nie lubiłam hierarchii, więc jej stanowisko niewiele dla mnie znaczyło. Tak samo, jak stanowisko Pergilmesa. Był ze mną w jakiś tam sposób spokrewniony, czego nie miałam ochoty wyliczać. Daleko spokrewniony, to na pewno. W każdym razie wieść o wojnie mnie obeszła. Najbardziej żal mi było moich roślin, które zostały w ukrytej komnacie. Po cichu liczyłam, że nikt na nią nigdy nie natrafi, ewentualnie zostanie zabity przez truciznę jednej z nich. Wolałam nie myśleć, co stało się z moją rodziną. Martwił mnie jedynie brak wieści o położeniu Zera, był mi najbliższy z całego rodzeństwa. Chociaż stwierdzenie, że nie ucieszyłam się na widok Marsa byłoby kłamstwem. To nie tak, że nie kochałam swojego rodzeństwa. Po prostu oddaliliśmy się od siebie, kiedy dorośliśmy, a ja nie byłam typem osoby, która pielęgnowała kontakty z innymi psami. Wręcz przeciwnie, trzymałam się raczej na uboczu.
    Fakt, że akurat trwały poszukiwania roślin był niesamowicie dobrą okazją dla mnie i Swallow. W końcu tak czy siak byłyśmy w trakcie robienia tego, a ja potrzebowałam nowych zbiorów. Co prawda psy tutaj skupiały się raczej na zwykłych roślinach leczniczych, ale nikomu przecież nie musiałam spowiadać się z tego, że w rzeczywistości rozglądam się za tymi dużo rzadziej spotykanymi, o magicznych właściwościach. A skoro wszystkie moje zbiory przepadły, dołączyłam do grupy poszukiwawczej. Tak czy siak łaziłam sama lub ze Swallow, rzecz jasna na tyle, na ile pozwalała mi łapa. W takich chwilach jak ta, kiedy paskudny ból przeszywał moją prawą, przednią kończynę, doceniłam swoją wiedzę medyczną i w duchu dziękowałam swojej kochanej, przyszywanej mamie, Effy, za wszystkie informacje, które niegdyś mi przekazywała. Bez problemu usztywniłam kończynę za pomocą posiadanych w torbie przedmiotów, jeszcze gdy siedziałam w dołku. Nie potrzebowałam zasobów sfory, żeby to poprawić. Trzymałam się używania swoich zapasów.
    Chodziło mi się całkiem dobrze. Tylko trochę wolniej, niż zazwyczaj. Starałam się nie obciążać zwichniętej łapy, więc spacerowym tempem rozglądałam się za ziołami, które mogłyby mi się przydać. Wbrew swojemu dużemu doświadczeniu w zbieraniu roślin, nie byłam w stanie dostrzec niczego niezwykłego. Drażniło mnie to niesamowicie, ale nie dawałam się wyprowadzić z równowagi. Złość zdecydowanie nie sprzyjała tego typu ekspedycjom. Odnosiłam wrażenie, że im dalej od Royadellu się znajdowałam, tym mniej magii wisiało w powietrzu. I nie mówiłam tu tylko o niezwykłych roślinach, których właściwości badałam odkąd tylko wpadłam na pierwszą tego typu, nieznanego mi wcześniej gatunku. Również Byty stały się pewnego rodzaju rzadkością, chociaż w zamku roiło się od nich na każdym kroku. Zupełnie jakby był on największym skupiskiem magicznych anomalii.
    W pewnym momencie zdecydowałam się napoić z jeziora. Póki co postanowiłam je okrążyć w poszukiwaniu czegoś, co inni medycy mogli pominąć. Nie, żebym podważała ich spostrzegawczość. Po prostu bardziej ufałam swojej i zawsze wolałam sama wszystko dokładnie posprawdzać. Znalazłam dosyć łagodne zejście do wody. Wzdrygnęłam się, gdy pierwszą z łap spotkałam się z zimną cieczą. Musiałam podejść jeszcze trochę i ze zdziwieniem odkryłam, że trochę dalej woda była odrobinę cieplejsza. Zmarszczyłam brwi. To dziwne. Podeszłam jeszcze kilka kroków, a z mojego gardła wydobył się urwany krzyk. Nie spodziewałam się nagłego spadku. Widziałam, że robi się trochę głębiej, ale nie wyglądało to na taką dużą różnicę z powierzchni. Panicznie machałam wszystkimi łapami, żeby się wynurzyć. Zakaszlałam, gdy mój pysk znalazł się nad taflą. Poza szokiem chyba nic mi nie było. Może pomijając fakt, że coś smyrnęło moją łapę.

Medyku, który usłyszał krzyk? || 597 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz