3.20.2020

Od Petera cd. Senshi - Grupa I

Oczywiście tym razem cholernie dużo czasu mi zajmowało krążenie bez znajdowania czegokolwiek. Zacząłem się lekko irytować, ale chodziłem dalej, bo nie chciałem wracać z pustymi łapami. Poza tym miałem jeszcze czas, nie chciałem tylko szukać po nocach, one ciągle były zimne i niebezpieczne, dla małego szczurka, jak ja. Słońce świeciło jeszcze wysoko na horyzoncie, kiedy w końcu znalazłem odpowiednie kwiatki, a one bardzo szybko ukazały mi swoją naturę.
- Proszę nie! - Zatrzymałem się. To brzmiało zadziwiająco prawdziwie. Spojrzałem na ziemie.
- Jak to działa? - zapytałem cicho, żeby jakieś przypadkowe psy nie zobaczyły, jak gadam do roślin. Przez brak Vergila zmalała moje liczba rozmów z samym sobą, tym samym część psów nawet przestała myśleć, że jestem szalony. Przyjemnie, przyznam szczerzę.
- Zostaw mnie, zostaw! Ja nie chcę.
- To trochę słaba odpowiedź, wiesz? - Sięgnąłem zębami do dołu łodygi, żeby nie uszkodzić za bardzo płatków.
- Błagam, nie rób mi tego! Błagam, ja chcę… - Kiedy wyrwałem roślinę, rozległ się krzyk, który zadźwięczał mi w uszach. Cholernie głośne, co gorsza nie przestało wrzeszczeć, gdy położyłem je na ziemi. Patrzyłem na roślinę, niemal spodziewając, że zacznie wić się w agonii.
- Skąd w ogóle ten głos pochodzi?
- Zostaw mnie! - Ten brzmiał jak szczeniak. - Ja nie chcę, nie chcę umierać! Proszę, proszę pana! Ja nie chcę! Nie mogę zostawić mamy! Obiecałem jej, że zostanę!
- Jesteś kwiatkiem, nie masz matki - Nie umiałem przestać dyskutować z rośliną. Akceptowałem, że to jest prawdziwe, ale nadal chciałem wiedzieć trochę więcej.
- Proszę się odsunąć! Boję się! Ja…
- Nie słyszysz mnie, prawda?
- Proszę, daj mi żyć! - Nawet nie zauważyłem, jak przypadkiem przesunąłem się kawałek i przygniotłem fragment innej rośliny.
- Przestań!
- Błagam!
- Błagamy! Daj nam żyć. My tylko chcemy żyć!
- Zadam wam pytanie, dobra? Jeżeli macie świadomość i słuch, odpowiecie. Jak się nazywacie?
- Proszę…
- Dobra, uznam to za ostateczne pokazanie, że nie umiecie.
Odzwyczaiłem się od płaczu. Oczywiście w RD dzieciakom zdarzało się płakać, a ja spędzałem z nimi sporo czasu, ale jeśli komuś zdarzyło się być takim nieszczęśnikiem, by usłyszeć krzyki agonalne, wiedział, że to zupełnie coś innego.
Chyba na wojnie był ostatni raz, a może nawet wcześniej. Jeżeli kogoś zabijałem, a zlecenie nie mówiło inaczej, starałem się to zrobić jak najciszej i jak najszybciej, nie tylko ze względów praktycznych. Nie było co zadawać niepotrzebnego cierpienia przy zabijaniu. Cieszyłem się teraz z tej swojej zasady.
Kwiaty przestały błagać, zaczęły wrzeszczeć. To było przerażenie, ból i cierpienie zmieszane w jeden okrzyk. Prawie rzuciłem robotę w cholerę i odszedłem, ale nie mogłem przecież zostawić zadania, bo przegrałem z opętanym zielskiem. Wyrywałem je tylko z ziemi, a nie obrywałem ze skóry.
Zastanawiałem się, czy jest to jedynie trik, czy też rzeczywiście, rośliny coś czuły. Nie tak, że zacząłem ich żałować - znacznie bardziej żywym istotom zdarzało się umierać dla dobra ogółu - ale zastanawiało mnie to. Co by nie mówić, stanowiło to wyjątkowy mechanizm obronny. Miałem ochotę nawet o tym przeczytać, ja, pies akcji i czynów, chciałem przysiąść w spokoju i poczytać o kwiatkach, ale akurat nie byliśmy w najlepszej sytuacji. Może kiedyś, gdy w końcu osiedlimy się na stałe, będziemy znowu mieli dachy nad głowami i zaczniemy odbudowywać zapasy biblioteczne. Może nawet uda mi się znowu ukraść skądś "Sztukę Wojny", w końcu na pewno będziemy jeszcze mijać ludzi i ich biblioteki.
- Wszystko w porządku? - zapytała Ali, gdy wreszcie wróciłem.
- Chyba ogłuchłem - powiedziałem, pocierając sobie ucho łapą. Jeszcze tego mi brakowało, pozbawiony połowy wzroku i połowy słuchu.- Gdzie Prest, mam jego roślinę.

Medyk!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz