3.20.2020

Od Senshi cd Prestiana – Grupa I

    Togrociec dał mi wiele do myślenia, jakkolwiek głupio by to nie brzmiało. Przez cały ten czas, kiedy wraz ze Swallow poszukiwałam przeróżnych roślin magicznych, ani razu na myśl nie przyszło mi przebadanie akwenów wodnych. Kompletnie zapomniałam o niezwykle bogatej rodzinie niesamowitych pędów skrywanych pod niepozorną taflą. W pierwszej chwili, wtedy w jeziorze, gdy poczułam, jak coś oplata mi się wokół tylnych łap, zaczęłam panikować. Zaraz jednak przypomniała mi się jedna z zielarskich ksiąg, które posiadałam w Royal Dogs i już wiedziałam, że korzenie, delikatna poświata i wyższa temperatura wody to absolutnie nie był przypadek. W tej chwili bardzo żałowałam, że ona, a także moje inne zbiory przepadły na zawsze, ponieważ pozostały w zamku. Jeszcze bardziej żałowałam, że ktoś może dobrać się do mojej pracy. Ale nie miałam teraz na to wpływu.
    Plan był prosty. Zbadać dno jeziora. Niestety lub stety, miałam ograniczone możliwości oddychania pod wodą. Na ratunek jednak przybyła zebrana przeze mnie wcześniej roślina.
    — Co ty właściwie robisz? — zapytał ktoś z grupy medycznej, gdy ostrożnie przypalałam korzenie roślinki.
    Wzdrygnęłam się na dźwięk słów skierowanych w moją stronę.
    — Czy możesz z łaski swojej pozwolić mi się skupić? — odburknęłam.
    Za krótko trzymane w ogniu sprawiały, że roślina nabierała właściwości trujących. Za długo zaś — traciła wszystkie swoje magiczne właściwości. Nie chciałam, aby którekolwiek z wyżej wspomnianych się zadziało. Czemu oni nie mogli po prostu zająć się sobą?
    — Co ty taka nerwowa? — zapytała ta sama osoba, której imienia nawet nie znałam.
    — Hej, posłuchaj. Widzisz, że ona nad czymś pracuje. Jestem pewna, że wszystko wyjaśni pod warunkiem, że pozwolisz jej w spokoju dokończyć. To dla niej ważne — Swallow stanęła w mojej obronie. Delikatny uśmiech mimowolnie wdarł się na mój pyszczek.
    Nie miałam najmniejszej ochoty edukowania potencjalnej konkurencji w dziedzinie zielarstwa, aczkolwiek nie mogłam odmówić, kiedy moja kochana partnerka poprosiła mnie o rozjaśnienie całej grupie (a przynajmniej tym, których to ciekawiło; oby było ich jak najmniej) sensu moich działań.
    — To jest Togrociec. Jest dosyć często spotykaną rośliną słodkowodną. Można go poznać po delikatnym świetle, które wytwarza, wzroście temperatury wody, a także korzeniach, które rozpoczynają oplątywanie się wokół łap, kiedy zbytnio się do niego zbliżymy. Lepiej zareagować szybko, bo im mocniej chwyci, tym ciężej się wyplątać. Najlepiej nacisnąć możliwie najbliżej łodygi, aby roślina odpuściła walkę. Tylko ostrożnie. Broni tej łodygi zażarcie. Poza akwenem traci możliwość samoobrony, ale nie swoje właściwości, chociaż nie należy go kompletnie wysuszać. Najlepiej pilnować, aby przynajmniej raz dziennie miał styczność z wodą. Przy wydobywaniu go, trzeba uważać na korzenie. Są niezwykle istotne. Delikatnie przypalone sprawiają, że po przeżuciu ich można oddychać pod wodą do dwóch godzin. Nieprawidłowe przypalenie — tu spojrzałam z wyrzutem na właściciela głosu, który przeszkadzał mi w robocie — powoduje nabranie przez nią właściwości trujących lub całkowitą utratę jakichkolwiek magicznych. Odpowiednie przypalenie można poznać po miękkości rośliny oraz kolorze. Spójrzcie. Bardzo łatwo przegapić ten moment, potrzeba ogromnej precyzji i skupienia. — Skończyłam wywód.
    Zasadniczo, to tyle wiedziałam. Miałam zamiar przyjrzeć się roślinie dokładniej, aby zbadać więcej potencjalnych możliwości wykorzystania jej, ale jakoś zajęłam się tymi powiązanymi z bytami, że zabrakło mi na to czasu. Nie mówiłam nic więcej. Oderwałam ostrożnie nadpalony korzeń pilnując, aby oderwana została faktycznie jedynie trzymana w ogniu część, a następnie umieściłam go w swojej paszczy i bez słowa oddaliłam się w stronę jeziora. Nie obchodziły mnie potencjalne pytania, niech sami sobie sprawdzają jak to działa.
    Korzenie przypaliłam dobrze, mimo rozproszeń. Dzięki wielu Togroćcom na dnie jeziora, nie dość, że było ono ładnie rozświetlone, to jeszcze temperatura była naprawdę znośna. Co prawda nie znalazłam innej, interesującej roślinności tam, na dole, aczkolwiek trafiłam na coś lepszego. Podwodną jaskinię. Trochę czasu minęło, nim moje oczy przywykły do kompletnego mroku, ale gdy tak się wydarzyło, udało mi się dostrzec tunel biegnący ku górze, na końcu którego dotarłam do miejsca, które nie było całkowicie zanurzone. Otrzepałam się. Miałam ogromne szczęście, bowiem od razu natrafiłam na interesujące znalezisko. Kruczenet, a więc roślina ciemnolubna. Unikała światła. Traciła wszystkie swoje moce, jeżeli zerwało się ją i wystawiło na światło. Dlatego zdecydowałam się delikatnie ją zabrać, ułożyć, a następnie wrócić na powierzchnię i wydobyć ją następnego dnia. Czy działo się w tym czasie coś ciekawego? Nieszczególnie. Przypatrywałam się znalezisku Prestiana, Norteńcowi. Była to jedna z pierwszych roślin, którą miałam okazję badać, gdy tylko udało mi się dostać na stanowisko zielarki. Miałam szczęście, że wyruszając z zamku zdecydowałam się zabrać kilka torebeczek foliowych, dzięki czemu mogłam bezpiecznie przetransportować suchą roślinę na powierzchnię. Nie marzyłam o pochwaleniu się swoim małym osiągnięciem, ale wcześniej wspomniany Prest, swoją drogą również daleko ze mną spokrewniony, jak się okazało, zauważył mnie wychodzącą z wody ze zdobyczą i nie miałam wyjścia. Musiałam pokazać mu, co też wyniosłam, a także opowiedzieć o podwodnej jaskini do eksplorowania.

Medyku? || 771 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz