Przez nagły szelest, a potem zmianę temperatury otworzyłam oczy. Był środek nocy. W pierwszej chwili nic nie ujrzałam - mój wzrok musiał się przyzyczaić do ciemności dopiero po paru sekundach postanowiłam się dokładniej rozeznać po okolicy. Była to pierwsza noc Dogs’ Republic, a po Senshi dało się dostrzec, że źle się czuje po nagłej zmianie otoczenia. Zaniepokoiłam się, gdy nie znalazłam jej śpiącej u mego boku. Ożywiłam się trochę, unosząc głowę. Po chwili wstałam, tak, żeby nikogo nie obudzić. Po krótkiej chwili węszenia zdałam sobie sprawę, że jest niedaleko jeziora, przy którym udałyśmy się do snu. Od razu do niej podeszłam, już nieco spokojniejsza, niż wcześniej.
Zapytałam ją dlaczego wstała. Wytłumaczyła mi, że po prostu nie mogła zasnąć. Chwilę myślałam, jak mogę dodać jej otuchy. Wreszcie oparłam głowę na jej barku i zaczęłam mówić. W sumie... Potrzebowałam tej rozmowy. Też źle się czułam nabuzowana wręcz nowymi informacjami dotyczącymi sytuacji upadłego RD.
— Wiesz… — zaczęłam — to wszytko stało się tak nagle. Dziwnie się z tym czuję. Byłyśmy kilka miesięcy na wyprawie, a tu nagle puff… — westchnęłam.
— Ta… — odparła Senshi — Też dziwnie się z tym czuję. — odpowiedziała, jakbym właśnie poruszyła temat, na który średnio ma ochotę rozmawiać.
— Chcesz z nimi zostać? — zapytałam po paru chwilach ciszy. Senshi nie odpowiedziała mi od razu. Przez dobre pół minuty po prostu patrzyłyśmy na jezioro okryte delikatnym blaskiem księżyca. Akwen szumiał cicho i sennie, jakby chcąc nam przypomnieć, że to nie jest pora na pogaduchy, tylko na sen. Z lasu natomiast dało się usłyszeć ciche dźwięki nieodzownej natury - pochukiwanie sowy i szelest runa leśnego, wskazujący na obecność nocnych zwierząt. Spojrzałam na Senshi, gdy jej namyślanie się wydawało mi się zbyt długie.
— Sama nie wiem — powiedziała wreszcie.
— Jak to? — powiedziałam, nieco zdziwiona — Sądzisz, że poradziłybyśmy sobie same? — Senshi na te słowa spojrzała w rozgwieżdżone niebo z jakby rozmarzonym wyrazem pyska.
— Hmmm… — mruczała — Jak by to wyglądało twoim zdaniem? — zamyśliłam się, a po ocenieniu za i przeciw odpowiedziałam partnerce.
— Może zamieszkałybyśmy w chatce na odludziu? — zaczęłam — Wiesz, tylko ty i ja, przyroda i magia. Byłoby miło. Chodziłybyśmy co jakiś czas w głąb lasu szukać magicznych i zwyczajnych ziół… — rozmarzyłam się, a Senshi najwidoczniej podchwyciła temat.
— Mogłybyśmy na spokojnie studiować byty i ich działania — napomknęła na co skinęłam głową.
— Nie narażałybyśmy nikogo na nie — dodałam, jakby dopełniając myśl ukochanej.
— Może pewnego dnia… — znowu odpłynęłam w rzece wyobraźni — znalazłybyśmy coś niezwykłego. Ale nic takiego trywialnego jak książka z zaklęciami, magiczny kwiat, czy księcia zaklętego w ropuchę. Coś tak niezwykłego i przeciągniętego magią. Od łap do czubka głowy, nieważne jaką, białą, czarną, różową, zieloną. Jej, ale to byłoby cudowne — gadałam i gadałam, aż w pewnym momencie, poczułam, jak głowa Senshi powoli wiotczeje i delikatnie opada na moją. Nie musiałam długo czekać, żeby usłyszeć stopniowy oddech, charakterystyczny dla osoby pogrążonej w śnie. Delikatnie uniosłam głowę z barku partnerki, a ją samą położyłam na trawie. Objęłam ją delikatnie łapami i wtuliłam się w jej futro, również zamykając oczy z zamiarem pójścia spać.
Senshi? uwu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz