- Interesująco, tak... em... to był pierwszy raz... - poczułem się jakby wszystkie słowa, które znałem, postanowiły opuścić moją głowę. Niemal widziałem, jak pakują walizki i wylatują mi przez uszy. Spojrzałem za siebie. Za drzewem chował się Silver. Pokazał mi kciuk w górę i bezgłośnie wymówił kilka słów, czym zasłużył sobie na to, że przechyliłem głowę w konfuzji. Powtórzył ruchy ust, co spowodowało jedynie to, że oglądałem świat przez lekko zmrużone oczy, czym chciałem pokazać moje rosnące zmieszanie. Srebrny duch przewrócił oczami i zaczął rysować znaki w powietrzu.
- Co to? - usłyszałem znowu głos suczki, a zaraz po tym kątem oka dostrzegłem, że zaczęła poruszać się w kierunku stojącego na dwóch łapach lisa. Byłem prawie że pewien, że widziała go już kiedyś wcześniej, nie próbowaliśmy się nigdy ukrywać.
- Mój przyjaciel - ogłosiłem. Wydawało mi się, że na twarzy Silvera zauważyłem odrobinkę zawodu. Prawdopodobnie chciał, żebym poradził sobie sam. Całkowicie ujawnił się zwiadowczyni wychodząc zza drzewa.
- Siema, Silver jestem - kucnął i wyrzucił jedną z dłoni przed siebie, jakby chciał, by suczka ją uścisnęła, jednak szybko przypomniał sobie o swojej niefizyczności. Cofnął ją lekko, po czym wystrzeliła w powietrze, by lekko pomachać Bonnie. Na pyszczku ducha zagościł uśmieszek.
- Twoje hobby to chowanie się za drzewami? - zapytała sunia, oglądając ducha z ciekawością w oczach. Lis opowiedział jej rozbawionym prychnięciem.
- Tylko jak muszę ukryć się przed Aureonem - słysząc te słowa, wykonałem gwałtowny wdech, udając obrażonego. Przykułem jedną z przednich łap do piersi, po czym wypuściłem powietrze z płuc.
- Jak możesz tak mówić! - wykrzyknąłem, zerkając w stronę Bonnie, sprawdzając jej reakcje. Dalej czułem się lekko niepewnie, ale obecność towarzysza zdecydowanie ułatwiała sprawę.
- Miałem nadzieję, że nie zrozumiesz - lis wystawił język w moją stronę, a ja poczułem, jak moja głowa chodzi z jednej strony na drugą, udając gest zawiedzionej matki.
- Wygląda, jakby jego uszy działały - zauważyła Bonnie, lekko dźgając moje cenne narządy słuchu z miną prawdziwie zaciekawionego doświadczeniem naukowca. Silver wydał z siebie rozumiejące mruknięcie.
- Problem jest niestety w tym, że typek dopiero co nauczył się mówić - zatrzymał się na chwilę, patrząc na mnie, by upewnić się, czy zgadzam się na rozwinięcie tematu - znalazłem go w lesie kilka miesięcy temu i nie mówił, znał tylko jakiś dziwny migowy - kontynuował, kiedy potwierdziłem zezwolenie kiwnięciem łba. Kiedy mówił, pozwoliłem sobie na posadzenie tyłka na lekko ośnieżonej ziemi. Trochę tego żałowałem, ale nie chciałem się przyznać. Spojrzałem w stronę suni, przez jej oczy prawie można było zobaczyć rejestrujące nową informację, chodzące trybiki. W końcu mechanizm skończył swoje działanie i znowu widoczna była ciekawska iskra.
- Czyli co, duch cię nauczył mówić?! - zawołała z ekscytacją. Moja głowa ponownie zanurzyła się głęboko w powietrzu, a potem z niego się wynurzyła, by potwierdzić dane. Stwierdziłem wtedy, że dolna część mojego ciała wystarczająco już zmarzła i podniosłem się. Ku mojemu zdziwieniu, Bonnie zaczęła wtedy iść w losowym dla mnie kierunku mimo tego, że dalej podtrzymywała konwersację razem z Silverem. Duch podążał za nią, bez problemu przenikając przez przeszkody w postaci drzew czy krzaków. Szybko dotruchtałem do nich i próbowałem domyślić się dokąd zmierzaliśmy, niestety nie dostałem odpowiedzi. Jedyną informację, którą dostałem była ta, że Silver i Bonnie oboje lubią mówić i zadawać zbyt dużo pytań. Prawdziwy koszmar.
***
W spokoju leżałem nad brzegiem jeziora. W jego pobliżu sfora postanowiła zorganizować potrzebny nam postój. Położyłem głowę między łapami, dalej obserwując moje otoczenie. Okolica została już sprawdzona przez psy, nie znaleźliśmy śladów wrogów, co pozwalało mi na uspokojenie się za każdym razem, gdy szedłem sprawdzić coś podejrzanego. Powieki moich oczu zaczęły się lekko kleić. Przez chwilę próbowałem się oprzeć, ale w końcu stwierdziłem, że drzemka mi nie zaszkodzi. Poprawiłem pyszczek leżący w łapach i pozwoliłem mózgowi na odpłynięcie. Powoli przed ślepiami zacząłem widzieć kształty, które dalej zaczęły przypominać sylwetki wzgórz i sforzan. W końcu na niebie pojawiło się słońce, lekko wystając zza horyzontu. W śnie patrzyłem na pomarańczowe chmury i złote górki, wyglądające trochę jak szklane. Wydawało mi się nawet, że mogłem przez nie widzieć. Mrugnąłem, a przede mną pojawił się ptak. Bez wahania się podszedłem do niego, czułem jak ptasia sylwetka promieniuje spokojem i bezpieczeństwem. Im bliżej niego byłem, tym rzadsza była znajdująca się w ciężkim powietrzu słodka niewinność. Nie zwróciłem na to większej uwagi, dalej zbliżałem się do skrzydlatego przyjaciela. Kiedy byłem wystarczająco blisko, psi instynkt kazał mi zniżyć się w celu obwąchania istoty. Oczy ptaka cały czas śledziły moje, w końcu patrzyliśmy sobie w twarz. Uśmiechnąłem się. Mrugnąłem. On rozłożył skrzydła. Zaczął rosnąć, obejmując mnie w końcu skrzydłami tak, że jedyne co widziałem, było ciemnością. Z rosnącym niepokojem zacząłem szukać z niej wyjścia, ale nieważne, w którą stronę spojrzałem, moje oczy widziały tylko pustkę. Moje serce biło coraz mocniej i coraz szybciej, trząsłem się.
- Silver? - nic mi nie odpowiedziało, sprawiając, że zacząłem lekko panikować. Byłem przekonany, że był to dla mnie koniec.
- Aureon! - ze snu wybudził mnie znajomy głos, nadchodził do moich uszu z co najmniej kilku metrów, co oznaczało, że miałem jeszcze kilka chwil zanim Bonnie przyjedzie do mnie na tyłku. Mocno zamknąłem oczy, próbując przetworzyć koszmar. Moje serce dalej biło szybko, ale jeszcze szybsza była prędkość suni. Kremowo-biała zwiadowczyni pojawiła się przy mnie bardzo szybko, jednak dalej nie byłem w stanie odciągnąć wzroku od podłoża.
- Silver powiedział, że musi iść coś załatwić - powiedziałem suchym głosem. Ze strony przeciwnej do tej, na której stała Bonnie usłyszałem śmiech samego lisa.
- Silver jest tutaj, debilu - zdziwienie pozwoliło mi na zapomnienie o tym, co wykreował mój mózg. Spojrzałem w końcu ponad podłogę i zrozumiałem, że podczas mojej drzemki prawdopodobnie mnie szukali.
- Postój się kończy, ruszaj się! - zawołała sunia po czym odbiegła. Przez chwilę tylko patrzyłem jak się oddala, byłem przekonany, że byłem w stanie ją dogonić nawet z opóźnieniem.
- Wizja? - zapytał duch, kiedy zwiadowczni wyszła za obszar, w którym mogłaby go usłyszeć. Pokręciłem głową i lekko westchnąłem.
- Mam nadzieję, że to był zwykły koszmar - podniosłem się i ruszyłem sprintem w stronę Bonnie. Wydawała się być w dobrym nastroju, co sprawiło, że na moim pyszczku zagościł ponownie uśmiech, a wszystkie zmartwienia wynikające ze snu zniknęły.
<Bonnie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz