- Mówiłaś, że to bzdura - powiedziałem, patrząc na pudełko, które właśnie wciągnąłem.
- Nieprawda, powiedziałam, że większość jest bzdurą. - Kobieta patrzyła na mnie z góry z uśmiechem. Potrzebowałem trochę czasu, by nauczyć się dostrzegać, że ona posiada także mniej niezadowolone wyrazy na swojej twarzy.
Przede mną leżała niewielka tabliczka z alfabetem wyrytym w dwóch rzędach, a pod nim nieco mniejszym szeregiem dziesięciu cyfr. W dwóch górnych rogach były słowa “Sic” i “Non” a na samym dole “Vale”.
- Zrobione jest z czarnego bzu i odrobiny nementonu, który udało mi się zdobyć - brzmiała na zadowoloną z siebie.
- Dlaczego masz słowa po łacinie?
- Dla efektu. - Machnęła ręką. - Prezentują się lepiej, niż angielskie. Chodź chłopcze, przenieś to do Błękitnego Pokoju.
Duchy ogarnęły się nieco. Ciągle zdarzało się, że jakiś stukał przede mną szafkami albo popychał talerzami, ale mniej niż wcześniej i już nie próbowały mnie atakować po tym, jak Sarah na nich warknęła. Umiałem przedzierać się też po pokojach. Może i myliłem się trochę, ale ludzie nie wyrzucli mnie jeszcze stąd. Parę razy zdarzyło mi się musieć uciekać, bo jakaś grupa turystów mnie zauważyła, ale pracownicy też nie byli dla mnie szczególnie wredni. Pracownicy restauracji podrzucali mi jedzenie, gdy kręciłem się w okolicy. Nie mogłem oczywiście robić tego zbyt często, bo jeszcze mogliby się domyślić, że przebywam tu trochę za często.
Przebiegłem szybko do właściwego pomieszczenia, a Nevermore otworzyła dla mnie drzwi. Uśmiechnąłem się i popchnąłem je. Sarah oczywiście już tam była. Jak tylko przekroczyłem próg, poczułem, jakbym był otoczony. Nie wiedziałem, czy przebywanie w tym miejscu mnie zmieniło, czy może wmawiałem to sobie, ale zacząłem czuć ich obecność. Nevermore nie lubiła bardziej aktywnych pomieszczeń, ale i tak w nich ze mną zostawała. Zawsze siadała na jednej z rur, wystającej blisko wyjścia.
Tu już nie było tak wygodnie jak w Czapce Wiedźmy, musiałem siedzieć na podłodze, bo ludzie zabrali stąd stół i krzesła. Położyłem tablice wraz z niewielkim, czarnym krążkiem na środku i spojrzałem w górę.
- Zasady są raczej powszechnie znane. Ouija pozwala na komunikacje ze wszystkim, co jest po drugiej stronie kurtyny śmierci, zazwyczaj oznacza to duchy, ale mogą odezwać się też mniej przyjemne istoty. Pamiętaj, nigdy nie masz pewności z kim rozmawiasz, jednak jest to dobry sposób na porozumienie się z silniejszymi istotami, słabe nie wygrają walki o tablice. Dodatkowo, dosyć trudno się kłamie w taki sposób. Nie przez brak chęci, tylko odpowiednio zrobiona tablica ma wskaźnik, który ma w swoim wnętrzu sól.
- Sól powinna hamować duchy.
- Dokładnie - uśmiechnęła się nieco szerzej. - Dlatego została przykryta odpowiednio grubą warstwą czarnego bzu nasączonego oliwą, by nieco zahamować to działanie. Są to tylko drobinki, na tyle mało, by duch nie czuł ich odstraszającego działania, ukrytego wewnątrz, ale na tyle dużo, by zastosować tę ukrytą właściwość.
- Czemu to tak nie działa na żywych?
- Bo macie mózgi i ciała, zupełnie inaczej funkcjonujecie. Połóż łapę. - Zrobiłem, co kazała. Rozluźnij ją i siebie. Pamiętaj, że zdarzają się ruchy mimowolne. Jeżeli nie będą to pewne ruchy, nie masz w ogóle co analizować słów.
- I nigdy nie mogę mieć pewności z kim rozmawiam?
- Nie - Ukucnęła przy mnie i położył ręce na wskaźniku. - Pokazywałam ci już pendalop czy metodę ze świeczką, one są szybsze i mają znacznie mniejszą wariancję odpowiedzi. Polecam ci je, jeżeli będziesz chciał szybkiej odpowiedzi na proste pytanie. Są jeszcze nowatorskie narzędzia, ale nie mam jak ich przekazać. Mówiłam, żebyś się rozluźnił.
- Już, już.
- Przywitaj się.
- Rozmawiam z tobą.
- Przywitaj się.
- Dusze, które są tu ze mną… nie, istoty, które są tu ze mną…
- Możesz powiedzieć duszę, nie obrażą się.
- Dusze, które są tu ze mną, odezwijcie się.
Zaczęła przesuwać ręką powoli literka po literce, układając słowo “Dobry Wieczór”.
- Cześć - uśmiechnąłem się. - Nazywasz się Sarah Winchester? - przesunęła znacznik na sic. - Jakie jest twoje drugie imię?
- Solangelo. - Jęknęła, ale jej ręka i tak zaczęła się przesuwać. Dowiedziałem się, że ma jakieś i, że zaczyna się na literę L, ale nie chciała powiedzieć nic więcej.
- Lockwood? Masz na drugie Lockwood?
- Nie wybieramy swoich imion, Solangelo. Skup się teraz, przekazuję cię komuś innemu.
- Czekaj, co? - Odsunęła rękę, a ja poczułem drżenie. Nevermore podleciała bliżej i usiadła na moich barkach. - Witaj - powiedziałem do drewna. - Jak się nazywasz? - Bardzo wolno znak zaczął sunąć w stronę litery N, gdzie się zatrzymał. Następnie i, e i dalej, aż utworzył słowa. - Nie wiesz? Słuchaj, to w porządku. Pomóc ci jakieś znaleźć? Non? Okey, to jak się do ciebie zwracać? Ono? Dobra, możesz być i ono. E… - Spojrzałem na Sarah. - O co właściwie mogę się ich pytać?
- O co tylko chcesz. - Zastanowiłem się przez chwile.
- Czy… czy ten szczeniak… czy ten wilczek, którego… - Nie mogłem spojrzeć jej w twarz. - Czy jest szczęśliwy? - Przez chwile nie było żadnej odpowiedzi, a potem, z mocą większą niż wcześniej, przesunęło się na słowo non. Pokiwałem drżącym łbem. - Dz-dzięk.. dziękuje. Dzięki. A czy… - Nie pamiętałem, jak ten inny się nazywał. Nie pamiętałem cholernego imienia. - Żegnaj. Vale. - Przesunąłem znacznik i odsunąłem się od tablicy.
Czułem to milczenie, napierało na mnie ze wszystkich stron i jedyne, co mnie stabilizowało, to szpony Nevermore wbite w moją skórę.
- Ilu ich było? - Uniosłem łeb.
- Jeden szczeniak. Więcej psów, mówiłem ci, ale… - Nevermore zacisnęła szpony jeszcze mocniej.
- Możesz spróbować się z nimi skontaktować.
- Żartujesz sobie? - zapytałem.
- Solangelo, nie mam zamiaru ci mówić, czy zrobiłeś dobrze, czy źle. Jestem tu, by cię uczyć, nie moralizować, od tego masz rodziców. - Prychnąłem śmiechem.
- Mam dzieciaka wiesz? To ja powinienem dawać takie lekcje.
- Cóż, wyraźnie jesteś nieprzystosowany do rodzicielstwa - odpowiedziała. - Ile ma? - dodała, brzmiąc, jakby wcale nie była zainteresowana, ale ona nie była typem, zadającym pytania z uprzejmości.
- Jest dorosły. Drugi też, tylko ludzie zabrali go, jak jeszcze był mały.
- Nie zgadłabym. Nie wydajesz się typem rodzica.
- Nie wiem czy to dobrze, czy źle.
- Neutralnie. Czy twój syn wie o Tancerzu?
- Tak, Fryderyk Wilhelm, on… miał być większymi poświęceniem dla Basayara, po tym jak plan się zmienił, przez jego dzieciństwo starałem się uczynić z niego dobrego wyznawcę.
- Udało ci się? - zapytała.
- Na szczęście nie. - Pokiwała głową.
- Wracajmy do lekcji. Nie ma co wchodzić w rejony, których nie chcesz odwiedzać.
Zaczarowanymi lustrami zajmiemy się kiedy indziej, ale wspominam o nich, bo stanowią bardziej pewną metodę niż tablica, jako że widzisz istotę, z którą rozmawiasz. Niestety często nieprzyjemne stworzenia wykorzystują tę metodę komunikacji
Pamiętaj Sol, każdy twój brud zostanie wykorzystany. Jeżeli nie będziesz miał szczęścia, trafisz na istotę, która będzie w tym naprawdę dobra. Nie każe ci niczego konfrontować, jedynie zapamiętać, żebyś nie był zaskoczony.
- Też nie mogę znaleźć konkretnej osoby?
- Możesz, tu jest podobnie jak z seansami.
- Dlaczego nie opieramy się tylko na nich? Są prostsze. - Nie chciałem zabrzmieć na niewdzięcznego, ale ona przyzwyczaiła się do moich pytań.
- Nie jesteś osobą naturalnie uzdolnioną magicznie, a jeszcze nałożyłeś sobie dodatkowe ograniczenia.
- Jak to? - zdziwiłem się.
- Współpracowałeś z bardzo niebezpieczną i mroczną istotą - wyjaśniła. - Myślisz, że to nie zostawia śladu? - Nie wiedziałem, co myślałem. - Czuć to po tobie. Ciężko jest mi wytłumaczyć co dokładnie, z twoim innym odbiorem świata, ale czuć w twojej aurze jego, a najbardziej właśnie przez seans. Niektóre istoty nie chcą mieć z tobą przez to nic do czynienia.
- Czyli dla duchów śmierdze.
- Możesz to tak ująć. Wszystkie sposoby komunikacji mogą być odpowiednio nagięte. Przez wzywanie konkretnej osoby jest większa szansa, że uda jej się dorwać do narzędzia.
Przy potężnych istotach, często wystarczy modlitwa. Większość z nich ma kompleksy i potrzebuje wyznawców, by się z nich wyleczyć.
Zawsze musisz być ostrożny ze słowami, one mają potężną moc. Jesteś gotowy, by próbować dalej z tabliczką? Jest tu sporo osób, które chcą zamienić z tobą parę zdań. - Wskazała na pustą przestrzeń.
- Pewnie - odpowiedziałem. - Duchy, zapraszam. Będziemy gadać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz