3.25.2020

Od Solangelo - "Projekt: Winchester cz.7"

https://dogs-republic.blogspot.com/2020/03/od-solangelo-projekt-winchester-cz6.htmlhttps://dogs-republic.blogspot.com/2020/03/od-solangelo-projekt-winchester-cz8.html
Rytuały chyba były najciekawszą częścią tego wszystkiego. Nie żebym nie cieszył się z nauki o kolcach chimer i znaczeniu wiary, ale jednak tu nie przemieszczałem się, jak szczeniak w ciemnościach. Nie wiedziałem może wszystkiego, ale wiedziałem coś, a to już całkiem sporo. Wszystkie miały podobną podstawę, zazwyczaj niezbędne były zioła, kości i często krew. Widziałem, że Sarah przyglądała się uważnie mojej łapię, gdy nacinałem ją, by upuścić nieco krwi.
Byłoby łatwiej, gdyby krew prosto oznaczała zło. Tak niestety nie było, Sarah tłumaczyła, że niezależnie od intencji stojącej za całym procesem, czasami trzeba trochę z siebie oddać. Równa wymiana, jak to mówiła. Zazwyczaj dokładnie zaznaczano, jeżeli krew nie musiała pochodzić od osoby, która odprawiała rytuał. W innych wypadkach należało obstawiać, że trzeba będzie się pociąć. Mniejsza szansa, że zadziała. Może nie całkowity jej brak, ale jeśli już miałem zużyć materiały, które potrafiły być bardzo trudne do znalezienia, to nie warto było ryzykować braku szczęścia.
Ludzie wrócili, więc musiałem być bardziej uważni i wietrzyć pomieszczenia, kiedy mogłem. Środek był przepełniony duchową energią, więc efekty były wyraźniejsze.
Niektórych rytuałów nie testowaliśmy w całości, czy to przez brak składników, czy ich niebezpieczeństwo. I tak miałem je zapamiętać, bo mogły się kiedyś przydać.
- … i pamiętaj, po zakończeniu paktu wiążącego istota zapewne będzie na ciebie bardzo zdenerwowana, chociażby w pierwszych momentach. Jeżeli się na coś takiego decydujesz, to powinieneś zawsze mieć plan, jak się obronić.
- Da się zrobić wystarczająco silny worek uroku, by zablokować działanie istoty?
- Możesz spróbować. Wszystko da się zrobić, ale nie próbowałabym pokonać potężnej istoty za pomocą ziół i kości.
- Dajesz mi bardzo mało odpowiedzi - powiedziałem.
- Nigdy ci ich nie obiecywałam. Narzędzia…
- … nie broń, wiem, wiem, wiem.
- Chłopcze. - Koniec zabawy mówił jej ton.
- Przepraszam - westchnąłem. - Po prostu powrót mnie przeraża.
- Niech przestanie, poradzisz sobie może.
- Pocieszające.
- Solangelo. Czy chcesz coś jeszcze osiągnąć dzisiaj?
- Tak, tak, ogarniam się.
- Mówiliśmy o paktach wiążących.Nekromancja jest ich pewną odmianą. Nie przywiązujesz do siebie istoty, tylko ducha o ciała, a ciało do ciebie. Jest to znacznie bardziej skomplikowane i nie zawsze działa. Wszystko zależy od tego, jak długo osoba nie żyła, czy chce powrócić. Nawet jeśli tak, to wymaga bardzo dużo siły życiowej od ciebie, a co dopiero utrzymanie kogoś takiego przy życiu.
Powtórzymy to, ale radzę ci nie używać tej metody. Częściej nie wychodzi niż wychodzi. - Miałem ochotę zapytać, czy próbowała, ale miałem na tyle rozsądku, by tego nie zrobić. - Pamiętasz przywołania. - To nie było pytanie. Jeżeli bym nie pamiętał... to trudno, nie było takiej opcji. - Chciałabym, żebyś na jutro był gotowy, jeszcze nie zdecydowałam, o co cię poproszę, więc chcę, żebyś był gotowy na wszystko. Teraz możesz mi pokazać to, o co chciałeś zapytać.
- W tym przepisie. - Podsunąłem jej książkę pod nogi. Ukucnęła i przyjrzała się jej pożółkłym stronom. - Chciałbym go przeprowadzić. - Spojrzała na mnie. - Wtedy będę...
- To niemożliwe.
- Jak niemożliwe? Przecież wszystkie składniki są dostępne...
- Nie o to mi chodzi. Nie przeczytałeś treści dostatecznie uważnie. Chcesz obserwować swojego Tancerza z daleka, prawda? - Pokiwałem łbem. - Ten rytułał nie pozwala ci widzieć przez oczy innych. Pozwala ci udostępnić swój wzrok komuś innemu. - Spojrzała w górę. - Jeżeli chcesz, to nie mogę ci zabronić.
- Co?
- Mówię do Nevermore. - Popatrzyłem na towarzyszkę, a ona przechyliła łeb.
- Naprawdę? - Towarzyszka zeskoczyła z moich pleców i stanęła przede mną. - Na pewno? - Szukałem zawahania lub niepewności w jej oczach, ale nic takiego tam nie było.
- Jeżeli weźmiesz wszystkie składniki do Czapki Wiedźmy, można spróbować przeprowadzić go już teraz - zasugerowała Sarah. Wróciłem wzrokiem do towarzyszki. Skinęła na mnie łbem.
- Dobra. W Czapce Wiedźmy.
Czułem jakąś dziwną ekscytację, pomieszaną z niepokojem, ale zająłem się bieganiem po pokojach. Czułem, że duchy był zainteresowane, ale nie miałem ochoty wszystkiego im tłumaczyć teraz. Nevermore wzięła pod swoje skrzydła górne piętra, ja dół i ogród. Składniki, składniki, składniki. Trochę roślin, trochę resztek, jedno oko, ale to zostało nam z myszy z wczoraj. Na wszelki wypadek przyniosłem całość. Kruczyca czekała już, gdy przyniosłem swoją porcje.
- Dobrze, zaczynaj - powiedziała Sarah, siadając na fotelu. - Powiem ci, jeżeli coś będziesz robił nie tak.
- Może lepiej, żebyś ty…
- Nie po to cię uczę, żebyś nic z tym nie robił. Jeżeli nie jesteś pewny, to nie ma co w ogóle zaczynać.
Nevermore stuknęła dwa razy szponem w podłogę i podsunęła mi zasuszone Łapogońce pod łapy. Pamiętałem co robić, wiedziałem o tym, ale i tak co chwila patrzyłem do zapisków. Skruszyć, dodać, zamieszać, dodać, dolać, czekać.
Spojrzałem na Nevermore, a ona podsunęła swoje skrzydło pod miskę. Popatrzyłem na nią przepraszająco i naciąłem jej skórę. Krew popłynęła między jej piórami i skapała do mieszaniny. Dolałem nieco oliwy i zacząłem rysować odpowiedni symbol wokół Nevermore. Ona stała nieruchomo, nawet gdy nakładałem substancje na jej powieki.
- … videre. - Przez moment nic się nie działo, a potem zaczęła się trząść.
- Tak powinno być - powiedziała Sarah. Pokiwałem łbem i czekałem, aż przestanie. Zdawało mi się, że to trwało wieczność, ale w końcu stanęła na wyprostowanych nogach.
- Nevermore? - Podszedłem bliżej. - Wszystko w porządku? - Potwierdziła, ale wydawała się trochę zagubiona.
- Nie powinnaś czuć wielkiej różnicy - powiedziała Sarah. - Jeżeli chcesz udostępnić komuś swój wzrok, musisz utworzyć pakt krwi. - Na jej skrzydle ciągle błyszczała krew. Wyciągnęła je w moją stronę. Szybkim ruchem przeciąłem poduszkę mojej łapy i dotknąłem jej rany. To na pewno nie było zdrowe.
- Brat we krwi, brat w duszy.
Myślałem, że powtórzy po mnie, ale ona zaskrzeczała w swoim języku. Nie poczułem żadnej różnicy, tylko jakby moja łapa stała się cieplejsza.
- Myślę, że zajmie ci trochę czasu, by opanować umiejętność. Nie przejmuj się za bardzo, myślę, że potrzebujesz co najmniej tygodnia.
Oczywiście, ponieważ była Nevermore, potrzebowała mniej niż tygodnia.
Siedziałem dość spokojnie w pokoju, czytając co zapisałem poprzedniego dnia, gdy nagle przeszedł mnie dreszcz. Mrugnąłem i świat był inny. Byłem w powietrzu i przerażenie złapało mnie za serce. Działa, pomyślałem. Nevermore wylądowała na drzewie i spojrzała w stronę domu. W oknie widziałem odwróconego tyłem mnie. Po chwili znów byłem w swoim ciele.
Gdyby ptaki mogły się uśmiechać, Nevermore zrobiłaby to. Podleciała do mnie i zmierzwiła sierść na moim łbie.
- Udało się - powiedziałem do niej. Nevermore zatrzymała się i zbliżyła łeb do mojego pyska.
- Co jest? - Podleciała do jednej z szafek i wskazała na lustro.
Oczywiście, były wspomniane skutki uboczne, ale miały zdarzać się tylko niewielkiemu procentowi. Najwyraźniej ja byłem jednym z tych wyjątków.
Z odbicia patrzył na mnie pysk, tylko zamiast złotych, były na nim błękitne oczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz