– Stoi. Kiedyś na pewno – dodałem.
♦♦♦
Niedługo jednakże po tej rozmowie przyszedł dla Aziraphale’a moment nieoczekiwany; coś zupełnie nowego. Zarządzono postój. Aziraphale jako pies resztek dumy, a jeszcze większych zasobów lenistwa, nie poświęciłby się w żadnym momencie jakiejkolwiek pracy, do której nie byłby odgórnie zobowiązany. Gdy miał wybór, odpowiedzią było: “Nie.” Tak też było i tym razem. Jako pomocnik nie musiał z założenia wykonywać żadnego zadania, do którego zobowiązani byli członkowie pozostałych grup. Niegrzeczny Aziraphale.
♦♦♦
– Staliśmy i znowu idziemy. – Szturchnąłem Fryderyka w bok odnalazłszy go w pochodzie. Miałem dobry humor. – Łapki zmęczone?– Niespecjalnie. Podróżujemy od miesięcy, przyzwyczaiłem się do wielogodzinnego marszu. A ty?
– Ja nie robiłem absolutnie nic i czuję się jak młody… no, demon. Pies. Wąż po wylince. Taki postój to fajna sprawa.
– Przyjemny, ale długość mi się nie podobała, za długi. Już pojawiły się nawet głosy, że to będzie nasze stałe miejsce osiedlenia, wiesz? Nadzieja upadła wraz z informacją o wyruszeniu. Mógłbym tam zostać, przyznam ci. Jeszcze wieś może nie jest blisko, ale można odwiedzać ludzi co jakiś czas.
Prychnąłem. – Co was tak was wszystkich ciągnie do ludzi? Są fascynujący, okej, nie trzeba też za nich odwalać żadnej roboty, nawet ze śmieceniem. Ale żeby do ludzi? Owszem, mają fajne kocyki, chrupki, potrafią z ropy naftowej zrobić kość do gryzienia, ale żeby od razu do ludzi? Czemu? Dlaczego?
(250)
Angel?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz