Jeżeli Prestian miał racje to świat jednak nas chociaż odrobinę kochał, a przynajmniej mnie. To mogła być szarotka, a jeśli tak, to przecież dałoby się ją znaleźć, kwiatek jak każdy, a na dodatek wcale nie magiczny. Zagrożenia, jakie mogły nas spotkać to co najwyżej kamienie usuwające się spod łap lub nieco mokrej ziemi, przyczepiającej się do futra. Żadnych halucynogennych substancji w liściach czy krzaczka nieznanego pochodzenia, o którym nikt nic nie wiedział, poza podstawowymi funkcjami magicznymi.
Palec baby jagi, samą babę jagę przyjemnie byłoby najpierw znaleźć. Z tego co wiedziałem o świecie, baby jagi nie ma, a przynajmniej nie spotkałem się nigdy z informacjami o nich poza bajkami, które znajdowały się w bibliotece. Czytywałem je dzieciakom, gdy byłem zbyt zmęczony, by wymyślić cokolwiek własnego. Mieszka sobie w domku na kurzej łapce, bardzo nieprzyjemny typ. Musi być stara, brzydka i ludzka, bo jakże by inaczej, źli bohaterowie nie mogą być przecież ładni, bo jeszcze kurduple nie zorientują się, że jest nieprzyjemna. Twórcy nie mieli zbyt dużej wiary w dzieciaki najwyżej, ale to nieważne. Zła, brzydka, w jednej wersji na pewno zadała maluchy na śniadanie i łaziła z kotem u boku. Idealny wróg dla młodych psów, które można uczyć wszelkich wartości na podstawie tego jednego antagonisty: broń swojej rodziny, bądź odważny, gotowy do walki, nie zjadaj mięsa od nieznajomych.
Z pewnością istniały jakieś kobiety, bo wierzyłem bardziej w umiejętności magiczne i determinację tej drugiej płci, które miały wielką wiedzę na te tematy. Może nawet zjadały dzieci, tylko prawo im tego broniło w końcu, ale znalezienie jakiejś i oderwanie jej palca raczej było mało opłacalne. Mała szansa, że zadziała.
- Wymyśliłeś coś? - zapytał się Prestian, gdy znowu znalazł się przy mnie.
- Coś na pewno, ale nie wiem czy dobre - przyznałem. - Kojarzysz mniej więcej legendy, prawda? - Pokiwał łbem. - Pierwsze o czym myślałem, to najbardziej oczywista rzecz.
- Znaleźć babę jagę i odciąć palce?
- Palec, ale tak dokładnie. Problem jeden, takich wiedźm nie ma, a przynajmniej nie znam nikogo, kto taką spotkał.
- Spodziewałem się nieco więcej od ciebie.
- Mówię, że to tylko pierwszy pomysł - prychnąłem. - Mam inne. Podstawowe charakterystyki naszej wiedźmy każdy zna, prawda? Inna sprawa, w dawnych czasach ludzie, jak wiemy, mieli hopla na punkcie czarownic. Każda kobieta, która jest niewygodna komuś z wioski lub za bardzo zna się na zielarstwie powinna być spalona. Nie wszystkie, pewnie to zależy od miejsca i czasów, bo nie wszystkim przeszkadzała dodatkowa wiedza.
- Do czego zmierzasz?
- Rozkręcam się dopiero. Nie musi chodzić o konkretną babę jagę, równie dobrze może to być jakakolwiek kobieta, może nawet zwyczajnego człowieka, nie ma między nimi tak dużej różnicy. Znaleźć i obciąć palec. Albo znajdziemy kurczaki.
- Skąd nagle w twojej opowieści wzięły się kurczaki? - zdziwił się Prest.
- Dom na kurzej łapie ma stać. Kurze szpony to niemal palce.
- Przyznam, że nie jestem przekonany do któregokolwiek z twoich pomysłów.
- Zawsze to są jakieś, jeżeli nie znajdziemy innych. - Też nie byłem z ich powodu szczególnie szczęśliwy. Lepszy beznadziejny pomysł, niż żaden w końcu. Miałem za mało informacji o tej bajkowej kobiecie, by coś porządnie wymyślić.
- Ciężko będzie nam w takim wypadku zdobyć składnik.
Miał niestety rację, śladów ludzkiej egzystencji od dawna nie mijaliśmy na naszej drodze, a dodatkowo odgryzienie któremuś z nich palca i nie skończenie z uderzeniem cegłą w łeb było dość ciężkie.
- Ona pożerała dzieci, prawda? - zapytał się Prestian.
- Mhm.
- Czyli praktykowała kanibalizm? - Przysłowiowa żaróweczka zaświeciła się nad moim łbem.
- Czy ty idziesz w tym kierunku, w którym myślę, że idziesz? - Prest uśmiechnął się lekko.
- Rzucamy pomysły na oślep, a zjedzenie konkretnych części ciała może powodować zmiany w organizmie, zwłaszcza jeśli chodzi o mózg. Palec kanibala nie musi być taki sam jak palec niekanibala.
- Ale to też sprowadza się do odgryzania palców.
- Nikt nie mówił, że jest to przyjemny rytuał.
- Jeszcze wtedy silnie wierzyli w magie krwi - mruknąłem. Czyli będziemy musieli ubrudzić sobie pyski albo krwią staruszki albo kanibala. Przyznam Prest, że mam nadzieje na przebłysk geniuszu u któregoś z nas, zanim dojdzie do spotkania z dwunogami.
(Prest?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz