4.05.2020

Od Persefony do Rei

Rodzina jest najważniejsza. Mama wpoiła mi tę zasadę już na samym początku moich szczenięcych lat. Powtarzała mi to bardzo często, przy każdej możliwej okazji. Nie tylko mi, mojemu rodzeństwu również. Nie ważne, czy akurat jedliśmy obiad, czy układała nas razem z tatą do snu, czy bawiliśmy się z rodzeństwem. Za każdym razem powtarzała to samo, ale nie sposób było jej nie słuchać. Opowiadała, że zgrana rodzina może być grupą psów, którą nic nie złamie. Mówiła, że nie ważne co się stanie, rodzina pozostanie rodziną, czyli najważniejszymi dla nas osobami.
Zawsze chciałam, żeby nasza rodzina była taka jak mówiła o rodzinie mama – zgrana, ale tak w rzeczywistości nie było, choć ja z mamą potrafiłyśmy sobie to nawzajem wmawiać. Przynajmniej nie do końca była ona zgrana. Przestała być, gdy dorośliśmy i każdy zajął się sobą, wędrując wyznaczoną drogą.
Sądziłam, że jestem dobrą, starszą siostrą, ale nią nie byłam i nadal czuję, że nie jestem. Byłam najstarsza z miotu i miałam spore rodzeństwo, o które starałam się dbać i chronić, ponieważ to jest główne zadanie najstarszej siostry. Chciałam stanowić dla nich oparcie i autorytet. Nie raz mi się to udawało, ale większość czasu spędzałam w lesie, obserwując wojowników bądź trenując, dlatego nie poświęcałam im tyle czasu, ile powinnam. W ten sposób zaniedbałam relacje z nimi.
Gdy dotarł do mnie mój błąd, z mojego rodzeństwa zostali tylko Rea i Eter, którzy odkąd pamiętam, trzymali się razem. Nie miałam pojęcia, co się stało z resztą. Wiedziałam tylko, że Selene odleciała na Trico, zabierając ze sobą swoją drugą towarzyszkę, sowę, której imienia nigdy nie potrafiłam zapamiętać. Rozkazałam jej to zrobić, tuż po wybuchu wojna. Z pewnością by jej nie przetrwała, a ja nie chciałam patrzeć na jej martwe ciało. Nie wiem, jak udało się przetrwać mojemu bratu i siostrze, którzy dołączyli do Dogs Republic, ale to nie było ważne. Najważniejsze, że żyli i byli bezpieczni, a ja mogłam chociaż spróbować naprawić swoje błędy z przeszłości.
Byłam na siebie zła. Nawet nie zwróciłam uwagi na to, że nasza rodzina się rozpada, że wśród niektórych z rodzeństwa dzieje się coś niepokojącego albo że potrzebują mojej pomocy. Teraz nie miałam nikogo oprócz Rei i Etera. Zostali mi tylko oni. Postanowiłam poprawić z nimi swoje relacje.
Była noc. Zimne powietrze, które kłuło mnie w nozdrza, nie pozwoliło mi zasnąć. Sądząc, że przez najbliższy czas nie usnę, postanowiłam pójść na polowanie. Wstałam z ugniecionego przeze mnie mchu i  wyciągnęłam się, rozglądając się po śpiących psach. Dostrzegłam Vincenta, pilnującego śpiącej sfory. Ruszyłam w jego kierunku, stawiając cicho łapy. Nie chciałam nikogo obudzić. Postanowiłam poinformować go o moim wieczornym polowaniu.
Nie przeszłam nawet połowy drogi przez wilgotną trawę do strażnika, ponieważ moją uwagę przykuła znana mi siedząca sylwetka. Pomimo tego, że siedziała do mnie grzbietem, rozpoznałam, że to Rea. Miała uniosioną głowę w stronę ciemnego nieba, które zdobiło nieskończenie wiele gwiazd. Przystanęłam, zastanawiając się chwilę, czy aby na pewno zależy mi na polowaniu. Czas wolałam poświęcić siostrze, zwłaszcza że chciałam naprawić nasze relacje. Nie zastanawiając się długo, podeszłam do niej. Spojrzała na mnie, zaskoczona. Z przyzwyczajenia chciałam powiedzieć ,,witaj'', ale w porę się powstrzymałam. Zdobyłam się na lekki uśmiech.
— Cześć, Rea — przywitałam się z siostrą. — Mogę się dosiąść?

Rea?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz