4.28.2020

Od Eau cd. Merlaux

   
  Nie odwzajemniłam uśmiechu, zmrużyłam jedynie oczy.
     – Liczba mnoga. Z głodu widzisz podwójnie czy mam przed sobą sympatyka skrajnej władzy ludowej?
     – Aha! Czyli teraz mam przyjemność zastać w stanie stopni cent dokładnie, nie mylę się? – Uśmiech nie schodził psu z pyska.
     – I zaraz stanie się parą pod niesamowicie wysokim ciśnieniem, jeśli nie przestaniesz. Myślisz, że nie wiem kim jesteś? Nie muszę znać twojego imienia, żeby łączyć cię z irytacją, jaką budzisz we wszystkich, którzy ciężko pracują zdobywając dla nas mięso. Tak, słyszałam. Twoje kwękanie i narzekanie. Więc teraz zamkniesz się na chwilę. – Westchnęłam. – Słuchaj mnie, panie szanowny arystokrato. Przepraszam, że atłasowa dupcia musi spać na trawie, niezmiernie mi przykro, że żołądek przeplatany złotymi nićmi musi trawić surowe mięso. Zatruje się twoja błękitna krew, dobrze rozumiem? Nie wiem czy widzisz, mamy tu warunki dość polowe. – Podeszłam bliżej, zmniejszając dystans między nami, żeby cedzone przeze mnie słowa na pewno zostały usłyszane. – Nie podoba się? Nie musisz jeść. Nikt tu niczego nie robi dla sztuki. Soli ci brakuje, tak? Przypraw, obróbki termicznej? Rusz w dowolnym innym kierunku, a znajdziesz ludzi. Może dadzą ci to, czego szukasz. My nie potrzebujemy narzekania, marudzenia, wywyższania się ponad nas wszystkich, grzecznie dzielących owoc wspólnej pracy między siebie. Jedz, co ci pod nos podane albo nie. Naje się ktoś inny. Nie ruszasz ani jedną łapą, żeby zdobyć jedzenie. Może spróbuj, zanim znowu zmarszczysz nos na dobry kawał świeżego, zdrowego mięsa. Albo jedz jagody, mi wszystko jedno. Myślisz, że jesteśmy gorsi od ciebie, że zadowalamy się ochłapami, bo nasze kubki smakowe nie istnieją? Kiedyś mieliśmy kilku kucharzy, przyprawione posiłki trzy razy dziennie, a ja własny serwis do herbaty. Mleko, cukier w dwóch odcieniach, nawet pieprzony szafran. To są rzeczy bez których da się żyć. Ale tego cię nie nauczę. Zapamiętaj sobie jedno. Komu nie pasuje, ten nie je. Poluj sam albo stul pysk i jedz, co ktoś łaskawie podał ci pod nos. Tout est clair?
     Samiec patrzył na mnie przez chwilę bez słowa, po czym wolno skinął głową. – Nie spodziewałem się takiego obrotu naszej pierwszej rozmowy.
     – To nie była nasza pierwsza rozmowa. To był prolog, bo poczuwająca się siostra alfy musiała cię opieprzyć. Nasza pierwsza rozmowa będzie zaraz. Ty znasz moje imię. Jak brzmi twoje?
     – Jesteś doprawdy nietuzinkowym stworzeniem. Trafnie nadano ci imię. Merlaux. – Wyciągnął łapę. Uścisnęłam ją.
     – Miło poznać. Skoro więc już kwestię jedzenia w obecnych czasach mamy omówioną, można oddać się fantazji i wspomnieniom. Opowiedz mi o swoim ulubionym daniu. Wyczuwam francuskie korzenie.
     Merlaux się uśmiechnął. – Czyżby sztorm przeszedł?
     – Nie żartuj z wody. Ciesz się, że jesteś na spokojnym jeziorze. Więc. Jedzenie?
(424)

Merlaux?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz