♦♦♦
Skrzywiłem się, kiedy zimne krople doleciały do mnie po tym, jak Fryderyk się otrzepał.— Nuda — odparłem zgodnie z prawdą. — Cholernie mi się nudzi.
— Mógłbyś coś zrobić.
— Niby tak. Ale po co?
— Żeby się przydać na coś, a nie stać i kpić sobie z tych, którzy autentycznie próbują coś zdziałać.
— Nadal, po co? Inni to zrobią.
Popatrzył na mnie z wyrzutem i dezaprobatą. — Naprawdę, jak możesz.
Prychnęłam. — Normalnie. Ot, robię i nie robię. Mogę. Spróbowałbyś czasem.
— Nie, dziękuję.
— Jak wolisz. Możesz też ty spróbować mnie ruszyć do roboty, na przykład. Hm? Jestem pomocnikiem, zawsze możesz, nie wiem, poprosić mnie o pomoc. To się robi z pomocnikami. Ja pomagam. Ale nikt mnie o pomoc nie prosi, to i nic nie robię.
— Bez łaski — prychnął.
— Szkoda. Bo widzisz. — Sięgnąłem pod drzewo, którego kawałek zasłaniałem swoim ciałem. — Właśnie miałem ci jej trochę dać. — Rzuciłem mu do łap sześć upolowanych przeze mnie zająców, po czym odwróciłem się i ruszyłem w głąb lasu. — Ale jak chcesz. Nie ma za co!
(290)
Angel?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz