2.28.2020

Od Miss Clarice - Retrospekcja #1

“Twoje milczenie nie pozostaje niezauważone. Radzę ci się określić.”
Były to ostatnie słowa, jakie usłyszałam nim chaos nabrał tempa wtedy, w Royal Dogs. Nie był mi do niczego potrzebny, prawdę mówiąc zdecydowanie nie na łapę mi było wywlekanie na wierzch tajemniczych odejść, zniknięć i morderstw. w mojej komnacie nadal znajdował się jeden ze skalpeli ojca, a jego ciało gdzieś w morskich odmętach u podnóża klifów. Wystarczyłoby tylko, gdyby ktoś ruszył głową, połączył nieco więcej kropek, zrobił małe przeszukanie. Wtedy, gdy mięso naszego psiego społeczeństwa zaczynało się pomału psuć - gdy co drugi pies patrzył podejrzliwie na każdego mijanego i mało kto wychodził z komnaty w pojedynkę - spędzałam więcej czasu w skrzydle szpitalnym, niż wcześniej, nawet gdy jeszcze oficjalnie tam pracowałam. Czy się ukrywałam? Myślę o tym raczej jako o zwyczajnym przeczekaniu i zabezpieczeniu na przyszłość. W Kronice nikt nigdy nie znajdzie wzmianki o ponownej zmianie stanowiska, formalnie pozostałam nauczycielem. Ale nie było kogo uczyć. Natomiast w szpitalu zawsze znalazło się coś do roboty. Czy to schowanie narzędzia, czy ponowne przeliczenie opatrunków, spakowanie apteczki i ukrycie jej za szafką, drobna kradzież rzadko używanych ostrych przedmiotów. Wiedziałam, że prędzej czy później, grunt osunie się sforze pod łapami. Niewiadomą pozostawało jedynie kiedy i z jaką intensywnością.
Ten dzień nadszedł szybciej, niż przewidywały moje kalkulacje, szepty zmieniły się w krzyki, a do zamku przyszli prawdziwi wrogowie. A nie, jeszcze wcześniej nastąpił odstrzał naszej hierarchii. To wtedy usłyszałam te słowa. “Twoje milczenie nie pozostaje niezauważone. Radzę ci się określić.” Nie pamiętam, kto ośmielił się wypowiedzieć mi je prosto w pysk, tej osoby już dawno nie ma. Nie odpowiedziałam jej wtedy. Nawet nie mrugnęłam. Nigdy się nie określiłam, i to trzeba zapamiętać.
Narzędzia ojca zostały w zamku, są schowane pod deską mojej komnaty. Zgniją i przepadną razem z poprzednim właścicielem i tym starym stosem cegieł.
Jeśli ktoś liczy na rozwlekły i szczegółowy opis tego, co robiłam w trakcie wojny, zawiedzie się. Nie będę nadstawiać karku. Nie byłam jedną z tych pierwszych uciekających, zostałam jeszcze długo po pierwszych ucieczkach i barykadowaniu się w komnatach.
Odeszłam, kiedy poczułam pierwszą nutę wilczego zapachu. Słyszałam ich wycie, a ono stanowiło sygnał do odwrotu dla wszystkich szanujących swoją egzystencję. Odeszłam. Skryłam się w lesie. Dla kogoś moich rozmiarów i umiejętności, ukrywanie się przez jakiś czas nie stanowi problemu. Jedynym moim zadaniem było obserwowanie poczynań sfory. A przynajmniej jej resztek. Widziałam zwłoki. Widziałam walczące oddziały. Słyszałam krzyki. A spomiędzy krzyków wydobył się też głos mówiący o odejściu. I odgłos łap stawiających kroki w lesie. Nic prostszego niż tylko ruszyć za nimi. Dołączyłam do grupy na granicy. I wtedy już żadne moje kradzieże, żaden brak stanowiska ani opinii, żaden brak pomocy, żadne usunięcie się w cień i bezpieczne leśne ostępy nie miały znaczenia.
Koniec zeznań.
“Twoje milczenie nie pozostaje niezauważone. Radzę ci się określić.”
Bez komentarza.
(462)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz