2.03.2020

Od Brooklyn do Prestiana

https://dogs-republic.blogspot.com/2020/02/od-prestiana-cd-brooklyn.html
    Prestian był medykiem bezpośrednio powiązanym z moim stanem zdrowia, bowiem to do niego Pergilmes zwrócił się, kiedy zabrali mnie z pola bitwy, jeszcze przed wyruszeniem. Nasza relacja była czysto profesjonalna, a mimo wszystko gdzieś w głębi duszy bolał mnie fakt, że był synem Gila. Nieswojo się czułam w towarzystwie jego dzieci, a już szczególnie od momentu, gdy pojawiła się Alicja. Moje odczucia pogłębiły się w momencie jej zniknięcia, Genesis bowiem wciąż nie powróciła. Nie miałam żadnych wieści odnośnie miejsca pobytu tej małej cholery i z każdym dniem martwiło mnie to coraz bardziej.
    — Nie powinnaś tyle się ruszać, opóźniasz powrót do zdrowia. — Spokojny głos wyrwał mnie z wiru myśli, który znów zaczął tworzyć się w mojej głowie.
    — Jestem zwiadowcą. Moja praca polega na poruszaniu się. — Mruknęłam, nieudolnie starając się ukryć swoje niezadowolenie. Zawsze byłam niezwykle emocjonalną osobą i z trudem przychodziło mi tłumienie uczuć.
    — Zwiadowcy są bardzo liczną grupą. — Zasugerował delikatnie.
    Najgorsze w tym wszystkim było to, że miał rację, a ja nie powinnam przesadzać. Szkoda tylko, że ja nie potrafiłam siedzieć bezczynnie w sytuacji, w której się znajdowaliśmy. Wiecznym strachu, że coś nas zaraz dopadnie i wybije całą grupę. Nerwowym przeliczaniu jedzenia, czy wszystkim starczy. Szalejących mrozach, które powinny w teorii powoli odpuszczać, czego oczywiście nie robiły. Przybywających pyskach, których nie kojarzyłam ani ja, ani Pergilmes – nie wiedzieliśmy, czy możemy im ufać. Wiecznym stresie, że gdybyśmy poczekali jeszcze jeden dzień, chociażby na granicy, poszłoby z nami więcej osób, może ktoś z rodziny? Może byłaby to Jessie, może odnalazłaby się Alicja bez propozycji Nemesis, że pójdzie ją odnaleźć?
    Syknęłam, gdy zaczął zmieniać mi opatrunek. Rana na boku paskudnie się goiła. Przynajmniej przywróciło mnie to na ziemię, znów mój umysł obecny był tu i teraz.
    — Jaka jest podstawowa, medyczna wiedza? — spytałam wpatrując się w proces.
    W momencie, w którym żyliśmy rozpuszczeni w zamku, kradnąc bandaże i drobne lekarstwa z pobliskiej wioski, może i byłam w stanie nieumiejętnie zająć się delikatnymi uszkodzeniami. Teraz, gdy wokół nas była dzicz, czułam się w tym temacie kompletnie łysa. Spojrzałam na Prestiana. Nie wyglądał, jakby zaskoczyło go moje pytanie, a nawet jeśli, to nie dał po sobie poznać.
    — Znajomość najbardziej przydatnych ziół leczniczych, opatrzanie prostych ran.
    — Jak długo uczy się ich przeciętny pies? — kontynuowałam, wciąż nie odrywając wzroku od czynności.
    — Zależnie od zaangażowania i inteligencji, od paru tygodni do kilku miesięcy, mówiąc o sprawnym działaniu i nieomylnym rozpoznawaniu. — Odsunął się, oznajmiając tym skończoną robotę.
    Pokiwałam głową ze zrozumieniem.
    — Niezwykle przydatne umiejętności w naszej sytuacji. — Stwierdziłam oglądając dziwne liście, którymi samiec okrył mój bok i znaczną część łap. — Chciałabym, abyś mnie trochę nauczył. Nie chcę być bezużyteczna, skoro mam ograniczyć ruch.

Prestian? || 433 słowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz