- Jestem, a ty? Wydaje mi się, że musiałyśmy się minąć kilka razy.
- Mi również, jednak myślę, że można to naprawić i udać się wspólnie na zwiad, zanim się ściemni. - uśmiechnęłam się, chociaż wewnętrznie lekko skrzywiłam się na to, że określiłam sytuację zwiadem. To niesamowite, jak łatwo to jedno słowo przypomniało mi zabawy w dzieciństwie, kiedy mama próbowała mnie nauczyć jakiś drobnych rzeczy związanych z jej pracą szpiega. Czułam się okropnie w związku z tym, że dalej nie wiedziałam, co się stało z moją rodzicielką podczas wojny. Od nikogo nie słyszałam żadnych wieści o niej.
Otrząsnęłam się.
- Właśnie wracam z jednego, jednak dlaczego by nie.
- Nie chciałabym cię męczyć... powiedz, jeżeli jednak będziesz chciała wrócić. - rzuciłam, a następnie uniosłam się. Każde wyjście poza takie chwilowe lokacje sfory sprawiało, że dostawałam silny zastrzyk energii oraz nieuzasadnionej nadziei, że wpadnę na trop dotyczący kogoś mi bliskiego. Co prawda logika nakazywała myśleć, że prędzej oddalam się od wszystkich, których kocham, aczkolwiek z drugiej strony wiedziałam, że już lepiej aktywnie szukać niż pasywnie zdać się na los.
Wyszłyśmy z terenu obozu, a następnie przeszłyśmy do kłusa. Starałam się uchwycić jak najwięcej woni z zimnego powietrza i nie martwić się tym, ile płatków śniegu wpadało mi do oczu czy jak skleja mi się sierść.
- Jak wyobrażasz sobie miejsce, w którym mogłaby osiąść sfora? - zapytałam się, kiedy wiatr uspokoił się dostatecznie, aby kontynuować rozmowę.
Rea?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz