1.20.2020

Od Lucyfera CD Beatrycze

Moje szczęście czasami się do mnie uśmiecha, szybko połączyłem wszystkie fakty. Nie miałem cienia wątpliwości, że to moja Saber. Teraz sam musiałem jednak bardziej uważać aby nie zdradzić swojej tożsamości. Szybko jednak ogarnął mnie sen który trwał aż do samego świtu. Gdy otworzyłem oczy większość z nas była już na nogach. Wstałem z ziemi i jak zawsze początkowe kilka kroków było męczarnią. Jednak postanowiłem nie dawać po sobie poznać że cokolwiek sprawia mi ból. Oddaliłem się od reszty by spokojnie pomyśleć. W głowie miałem bałagan i to nie mały. Pomyślałem że najlepiej będzie nie wchodzić nikomu w drogę i za wiele o sobie nie mówić. Przed nosem przebiegła mi polna myszka która szybko schywatałem w pysk i połknąłem.
- Chyba musiałbyś zjeść ze sto takich myszy aby się najeść.
Odwróciłem głowę i zobaczyłem za sobą Persefone rzucającą mi przed nos świeżego jelonka.
- Dzięki nie jestem głodny.
- Akurat te myszki ci starczają ?
Nie chciałem wszczynać awantury w jakimś stopniu doceniałem jej wysiłek.
- Dzięki.
- Więc jednak?
- Jednak co?
- Jesteś głodny i potrzebujesz naszej pomocy aby przetrwać, wiesz jakie to wspaniałe uczucie widzieć Ciebie w takim stanie? Kiedyś taki potężny łamacz serc a teraz jesteś na łasce innych zamiast inni na twojej - uśmiechnęła się triumfalnie i odeszła znikając w zaroślach.
Miała sporo racji w swojej wypowiedzi, jednak zamierzałem to wszystko zmienić. Zjadłem podarowany posiłek, po czym zacząłem trenować. Musiałem jak najszybciej stać się trochę starym sobą. Tak właśnie minął mi dzień. Nocą zaś zaszyłem się w ciemnościach aby spokojnie spać. Rankiem sam ruszyłem na polowanie i zajęło mi to sporo czasu, ale w końcu rozkoszowałem się smakiem małego dzika. Czulem się jak szczenię, które łapie swoją pierwszą upolowaną samodzielnie zdobycz.
- Szukałam cię zaraz ruszamy dalej - oznajmiła Beatrycze.
- Jasne już idę - oblizałem pysk i ruszyłem za nią.
Jeszcze chwilę czekaliśmy na resztę gdy byliśmy w komplecie zaczęliśmy kolejny marsz.
- Musisz przywyknąć do wędrówki, na razie nie mamy stałego miejsca.
- Rozumiem, sam dużo podróżowałem w życiu.
- Za nim stałeś się kaleką?
- Taak, ale nic ciekawego mnie nie spotkało.
- Znałeś może sforę Royal Dogs?
- Tak i nie.
- Co masz na myśli ?
- Pewien pies mocno mnie zainteresował widziałem go na ringu wspominał coś o Royal Dogs.
- Lucyfer?
- Tak znałem go, wieść o problemach sfory dotarła do miasta. Byłem jego dłużnikiem ale i kumplem. Gdy przestał walczyć na arenie to ja zadebiutowałem i stąd nazwano mnie imieniem dawnego króla ringu.
- To czemu masz imię Weteran?
- Takie imię nadali mi ludzie.
- To jak wcześniej na ciebie wołano zanim zostałeś następcom na ringu i za nim znaleźli cię ludzie?
- Po prostu NN
- "No Name"?
- Tak...
Miałem już wymyśloną historię która pozwoli mi zrzucić z siebie podejrzenia.
- A twoja łapa?
- Byłem Lucyferowi coś dłużny, zjawiłem się na polu walki i widziałem, jak mordują wszystkich waszych członków z armii książęcej niestety on już był martwy, gdy tam dotarłem. Przy okazji sam oberwałem nie będąc w to zamieszany.
- Rozumiem - Beatrycze w chwili posmutniała.
Kupiłam najwyraźniej moją bajeczkę.

Beatrycze?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz