7.01.2020

Od Merlaux

  Bycie strażnikiem przysporzyło mi parę interesujących przeżyć. Ochrona stada była iście szlachetnym i wymagającym zajęciem. Obligowała do stawiania obowiązku ponad własne życie czy dźwigania się z posłania o najmniej sprzyjających porach, nieistotnie czy zmysły mogły liczyć na wsparcie słońca, czy nakazywały mierzyć się z kryjącą w sobie poczet nieprzyjaznych mi stworzeń ciemnością. Pokładany też był obowiązek, aby pełnić służbę nieistotnie od czynników pogodowych - widok toczących się nad horyzontem burzowych tumanów, na jakie nie spoglądałem po ostatnim czasie już tak samo, nie mogła sprawić, aby strażnik cofnął się ku ciepłemu schronieniu... Innymi słowy: ta wizja cerbera jest niezwykle romantyczna, chociaż sam odniosłem wrażenie, iż pozyskałem z niej tyle, ile tylko było dla mnie możliwe. Zacząłem myśleć nad reorientacją. Zmiana stanowiska nie była dla mnie decyzją w żaden sposób prostą. Wiedziałem, iż będę mierzył się z sentymentem wobec swego niegdysiejszego stanowiska, więc wiedziałem, iż mój nowy wybór będzie musiał mi to wynagrodzić.
  Myślałem długo, analizując wiele poszczególnych możliwych dla mnie posad. Medycy mają gwarantowaną poetyczność w swym pomaganiu i oddaniu, lecz to w nich spoczywa też odpowiedzialność wobec życia. Prócz tego też są tymi, jacy, że tak bym to określił, czasem bezpośrednio głaskają organy albo liczą się z kichnięciami prosto na oblicze. Bycie opiekunem nie widziało mi się w jasnych barwach, a prędzej gamie nie do końca przyjemnych obrazów. 
  Dział gastronomi wydał mi się być nawet atrakcyjny. Przy rozmyślaniu nad stanowiskiem myśliwego, miałem zamiar dopisać do niego wielokrotność nieprzeciętnych wizji, lecz prędko okazałem się być sceptyczny. Byłem świadomy, iż nie sprostam polowaniu i nie miałem zamiaru tego zmieniać w najbliższym czasie. Kucharzem byłbym zdatnym, gdyby zakres tej posady kończył się na degustacji i przyprawianiu, przy innych aspektach, chociażby wliczając patroszenie, pewnie nie sprawdziłbym się. 
  Przeglądając listę natrafiłem następnie na rolnika. Miałem świadomość, iż jest to potrzebny zawód, lecz zarazem byłem pewien, że nie dostąpiłbym zaszczytów, gdybym kiedykolwiek ponownie pojawił się w Genewie. Niby mógłbym powiedzieć dumnie, że wybrałem własną ścieżkę, lecz fetor nawozu sam byłby w stanie zniechęcić mnie do samego siebie. 
  Następna w kolejności była posada architekta - zdecydowanie w większym stopniu mi przychylna, mogąca być wyzwoleniem dla mej wyobraźni i nie nakazująca zbyt wiele pracy fizycznej, w przeciwieństwie do budowniczego. Uznałem, iż ewentualnie na nią bym przystał, chociaż miałem pewne obiekcje, jeżeli przyzwyczajony do dużej ilości zwiedzania, teraz spędzałbym więcej czasu przy wiosce. 
  Stanowiska niezależne. Samo już określenie tych zawodów było w stanie spowodować u mnie nieznaczny uśmiech, chociaż przyblakł, jeżeli pierwszym proponowanym zajęciem był pomocnik. Postanowiłem przejść dalej, ponieważ miałem mieszane odczucia. Zielarz brzmiał intrygująco i nawet przywrócił dla mnie wizje wędrówek, lecz postanowiłem się wstrzymać, gdyż zarazem nie byłem pewien, czy mnogość zapachów nie przyprawi mnie o pewne przytępienie mego zmysłu powonienia. Nie byłem pewien, jak to może działać. Następnie mój wzrok uchwycił stanowisko karczmarza i przyznałem, iż niezwykle chętnie bym nim został... na jesień życia. Obecnie jednak liczyłem się na chociaż pewne przemieszczanie się, więcej swobody i zdecydowanie mniej usługiwania innym. Pozycja kartografa tymczasem przyciągnęła mój wzrok na dłużej. Trochę przemieszczania się w nieznane, trochę spokojnego siedzenia pośród ciepła chatki... a oprócz tego też możliwość poszczycenia się przed rodziną, iż potrafiłem wynieść wystarczająco wiele z nauk, na jakie dobrowolnie uczęszczałem. Uogólniając: propozycja niezwykle kusząca. 
  Postanowiłem jeszcze dać szansę następnym stanowiskom, chociaż zdążyłem już wpaść na trop następnych romantycznych i godnych do opisania w swej autobiografii wizji dotyczących ostatnio wspomnianego zawodu. Mniej dokładnie przyjrzałem się już możliwości objęcia pozycji rzemieślnika czy handlarza - prędzej znalazłem wady niż zalety. Odczekałem jeszcze parę godzin, aby nabrać pewności, czy popełniam poprawną decyzję i po następnej strażniczej warcie udałem się do alf. Myślę, iż warto pominąć już grzeczności, jakimi je uraczyłem, a także wypowiedzianą prośbę o zmianę posady. 
 - Kim chcesz więc zostać? - zapytano się zaraz później, a sam pozwoliłem sobie na kolejny tego urokliwego dnia uśmiech. 
 - Kartografem. Przyjęte przeze mnie nauki obeznały mnie z podstawami fachu. Przeczuwam, że może to być korzystna zmiana.
Zaakceptowano. 

Mer zmienia stanowisko 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz