Nie byłem świadomy tego jak bardzo brakowałoby mi bliskości Beatrycze. Do tej chwili gdy znowu mogłem poczuć jej obecność przy mnie. Gdy odsunęła się ode mnie posłałem jej ciepły uśmiech.
- Znowu razem - nie wiem czy zabrzmiało to bardziej jak pytanie a może stwierdzenie faktu.
Bea tylko kiwnęła głową aby mi przytaknąć. Nic nie trwa wiecznie już po chwili usłyszeliśmy wołanie oznajmiające , że musimy niezwłocznie podążyć dalej. Nikogo nie interesowało, że jeszcze chwilę temu mieliśmy tutaj zostać. Zebraliśmy się wszyscy i wyruszyliśmy w dalszą drogę. Nie było to proste gdyż ciągle przemieszczanie się nie dawało nikomu poczucia stabilności. Sprawiało, że większość z nas odczuwała niepokój. Marzyłem o tym, że w końcu znajdziemy stałe miejsce, w którym zostaniemy na zawsze. Miałem świadomość, że nie nastąpi to jednak zbyt szybko. Podczas kilkudniowej podróży mieliśmy kilka postoi, aby odpocząć lub chociażby się się nieco przespać. Znajdowaliśmy sobie w tym czasie z Saber ustronne miejsca i spędzaliśmy razem noce. Pod warunkiem, że żadne z nas nie sprawowało nocnej zmiany. W końcu nadszedł ten dzień, gdy przywódcy oznajmili nam, że dotarliśmy do miejsca gdzie tym razem zostaniemy na dłużej. Poczułem ulgę tego dnia, nie miałem w naturze narzekać ale ta podróż była wyczerpującą. Różne grupy dostały różne zadania do wykonania. Którymi mieli się zająć od samego rana. Wraz z ukochaną znaleźliśmy sobie przytulne miejsce do spania. Bea postanowiła się rozejrzeć po okolicy, spojrzałem na nią błagalnie, a ona tylko się uśmiechnęła.
- Powiedz, że nie muszę iść z tobą?
- Odpocznij. Widzę, że masz dosyć.
- Łapy mi odpadają, a zostały mi tylko trzy. Muszę oszczędzać - zaśmiałem się.
Bea podeszła do mnie i złożyła ciepły pocałunek na moim pysku Po czym wyszła z kryjówki. Natomiast ja no cóż, odprowadziłem ją wzrokiem do wyjścia, po czym niemal od razu zasnąłem. Śniło mi się, że miałem pod opieką kilka szczeniąt do szkolenia. Czułem się dumny że mogę przekazać im swoją wiedzę. Uczyłem je jak się bronić i walczyć. Obudziłem się w środku nocy leżałem sam co oznaczało, że Bea nie wróciła do kryjówki. Postanowiłem wstać i poszukać jej. Wyszedłem z jaskini i ruszyłem jej tropem niczym pies myśliwski szedłem z nosem przy ziemi za jej zapachem...
Beatrycze?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz